O czym wtedy myślimy? O innych podobnych przypadkach, o nadziei, którą nas zarazili, zanim odeszli. O tym, że życie jest niesprawiedliwe, że tyle jeszcze mogli zrobić, tyle dobrego wnieść w życie innych ludzi.
Historię Magdy poznał prawie każdy z nas za pośrednictwem telewizji. W taki też sposób poznał Jej malutkiego synka.
Stworzyła fundację - http://magdalenaprokopowicz.blog.onet.pl/. Chciała zmienić szpitale onkologiczne, na bardziej przyjazne i ciepłe.
Miała racje.
Nie leżałam na oddziale onkologicznym., ale odwiedzałam tam swoją koleżankę- M., bliską mi jak siostra.
To było ohydne miejsce, ohydne- szare, bure i ponure, przypominające stare koszary wojskowe, a nie miejsce, gdzie przebywają ciężko chorzy ludzie. Wszystko było tam ciemno szare- od podłóg począwszy, po widok za oknem na szpitalne prosektorium, pod które podjężdżają karawany- widok przygnębiający zdrowych ludzi, a co dopiero chorych onkologicznych.
W trakcie swojego leczenia byłam tam kilka razy, za sprawą hormonoterapii. Zawsze to miejsce napawało mnie przerażeniem i obrzydzeniem- Specjalistyczna Przychodnia w dużym mieście, prawie metropolii- wysoko stojącym w rankingu- przyjaznym mieszkańcom.
Uciekłam stamtąd dzięki Pani Mili.
Mila miała 57 lat i była 10 lat po mastektomii. Nie narzucała się , nie dociekała co i jak, nie epatowała swoimi dolegliwościami ani historią choroby, nie skarżyła się. Regularnie chodziła na rehabilitację. Zawsze uśmiechnięta, skromna i cicha. Zapytana-odpowiadała rzeczowo- gdzie, co i jak najlepiej.
Pewnego dnia zapytała.
- U kogo się leczysz ?
Kiedy odpowiedziałam- wskazała mi inną lekarkę- mojego dzisiejszego anioła, zlecajacą dużo różnych badań. Przekonywała, że jej relacje z pacjentami są ciepłe- anielskie, a chorym takich relacji potrzeba.
-Te, które do niej chodzą są w lepszej kondycji zdrowotnej- mówiła.
-To mam zmienić lekarza?
-Tak........
Żałowała, że kiedy Ona się leczyła nie było jeszcze hormonoterapii.
Nasza znajomość nie trwała długo. Kiedy dzisiaj pytam o Nią na rehabilitacji, nikt nic nie wie, nie kojarzy.
-Pani Milu dziekuję. Wiem, ze Pani już nie ma.
Z przerzutami do watroby żyje się podobno 3 miesiące.
Narzekała Pani na opiekę w szpitalu, w efekcie której o mało nie straciła Pani życia.
Często myślę o Pani, często moje serce łka......................
Miałam szczęscie, że zdążyłam Panią poznać.................
Ten ohydny szpital był remontowany. Nie wiem czy to za sprawą fundacji.
Nie wiem czy stał się bardziej- "Dla ludzi" , i niech tak pozostanie...................
A teraz trochę koloru poproszę...
OdpowiedzUsuńKolorek będzie oczywiście, będzie, ale na razie krótka przerwa w pisaniu. Real czeka. Potrzebuję głębokich oddechów, ale ja bez psiesa.
Usuń