Wystarczyła rehabilitacja ręki w przychodni- w paszczy wirusów.
Ręka wymaga niestety 2-3 -krotnej rehabilitacji w ciągu roku.
Na ostatniej zimowej wycieczce miałam słabo zaimpregnowane buty - przemokły, nie wzięłam butów na zmianę i wracałam trzęsąc się z zimna.
Byłam zziębnięta -dosłownie sztywna z zimna. Nazajutrz jeszcze tajałam, długo grzałam stopy w ciepłej wodzie z solą lawendową.
O dziwo nie miałam nawet kataru.....
Wśród gór, lasów i pół nie ma grypy, nie szaleją wirusy.
Świat z chorobą czy rakiem staje się bardzo chaotyczny - samo nakręcająca się machina dolegliwości i chorób, częsta niemoc - sprawy i życie odłożone na później.
Myśli błądzące wokół raka, lęk blokowały ćwiczenia rehabilitacjne i spacery z psem.
Wydawało mi się, że życie już niedługo się skończy, że nie zdążę lepiej poznać świata...
Łapczywie się rzuciłam, by go zobaczyć raz jeszcze.
W chorobie, jak i w życiu nie ma łatwych dróg, nawet doliny, dolinki są nie do przebycia
'Groapa Ruginoasa'- debrze ( zdjęcie jest własnością mojej znajomej ).
Debrza (debrze, debra) to: dolinka denudacyjna, wycięta w grubej pokrywie zwietrzelinowej przez okresowe wody deszczowe i roztopowe.
Denudacja ( łac. denudare, ogołacać, odkrywać; inaczej: degradacja, łac. degradatio, obniżenie) – degradacja, procesy denudacyjne – procesy niszczące powodujące wyrównywanie i stopniowe obniżenie powierzchni Ziemi. Obejmuje procesy takie jak wietrzenie, erozja i ruchy masowe z terenów górskich i wyżynnych na nizinne, powodujące wyrównanie terenu.
Zazwyczaj transportowany materiał trafia ostatecznie do oceanów, gdzie jest deponowany w postaci skał okruchowych jak piaskowce. Na obszarach obfitych w zwietrzelinę denudacja zmierza do obniżenia podłoża skalnego.
Czasem lepiej jest wędrować wąskim dnem wąwozu, wyżłobionym przez górską rzekęZazwyczaj transportowany materiał trafia ostatecznie do oceanów, gdzie jest deponowany w postaci skał okruchowych jak piaskowce. Na obszarach obfitych w zwietrzelinę denudacja zmierza do obniżenia podłoża skalnego.
Najbardziej znany, najsłynniejszy w Transylwanii - Cheile Turzii, w górach Trascău
W samym wąwozie, w zakamarkach wapiennych skał można się doliczyć około 60 jaskiń.Liczy on około 3 km długości, a okalające go pionowe skały wznoszą się na 200 - 300m.
Wytyczono tu bardzo dużo tras wspinaczkowych, o różnym stopniu trudności. To raj wspinaczkowy.
Dla zdrowia i życia zaryzykujemy i 'wdrapiemy' się na te skały,
opuścimy się na dno studni krasowych
Cetatile Ponorului – trzy gigantycznych rozmiarów pionowe kanały-studnie krasowe ( aweny ) w skałach wapiennych, wiodące w głąb masywu i łączące jaskinie, położone na różnych poziomach,z których jedna ma najwyższy w Europie portal wejściowy, o wysokości 74 metrów.
Przepływa przez nie podziemna rzeką!
Dla zdrowia zaryzykujemy też zejście w przepastne krasowe wąwozy
Cheile Galbenei- zwany 'Orlą Percią Apuseni '- liny, łańcuchy, klamry,
dostrzeżemy podziemne rzeki, wypływające z jaskini w postaci wodospadu,
znajdziemy się w ' Królestwie karpackiego krasu'.
Peczera Huda lui Papara
Niekiedy tylko zaglądniemy do jaskini - pieczary, nie musimy tam wchodzić, aby poczuć bijący z jej wnętrza chłód. Były tu podesty, po których można było wejść glębiej, ale z braku turystów nikt już ich nie odnawia...Wiele jest dróg i dróżek: w ich pobliżu spotkamy szałasy pasterskie,
opustoszałe wioski, w ktorych nie usłyszymy już płaczu dziecka,
domostwa pozostawione przez zmarłych właścicieli,
samotnych, starych ludzi, czekających na kogoś bliskiego, na listonosza i na śmierć.....
Malownicze wioski umierają razem ze starymi ludźmi-
jeszcze chwila i znikną z krajobrazu-
spieszmy się.
To już ostatnie takie miejsce w Europie, gdzie możemy jeszcze spotkać wozy zaprzężone w woły......
chaty charakterystyczne dla regionu- z wysokimi dachami, krytymi słomą,
skalne bramy - Cheile Râmeţului - Brama Apuseni.
Brodzi się kamienistym dnem wawozu, aby do niej dojść i ją zobaczyć.Cheile Râmeţului w górach Trascău jest kręty i płynie przez niego woda o głębokości 1m - przebycie jest trudne .
W momencie, kiedy odnajdziemy w końcu właściwą drogę ku zdrowiu, powoli wszystko powraca do normy, też dzięki nowej diecie, która leczy wszystko: i ciało, i duszę...
Zaczynamy panować nad chaosem tamtego czasu i rozpoczynamy nowe życie...... porządkujemy swoje sprawy.
Teraz już nic nie musimy, teraz możemy..
Czeka na nas kolejny etap życia. Dróg jest wiele.
Każdy ma swoją drogę ku zdrowiu.
U podnóży gór, za kamienną bramą, odnajdziemy nieco zabytków sakralnych, m.in. monastyr Râmet, sięgający początków XIII w., o burzliwych dziejach,
tradycyjne chaty, gdzie nowoczesność łączy się z tradycją - ciekawe czy mają dostęp do internetu ?
Pokonamy wiele trudności- widok z Curcubăta Mare -1849 m.
Góry Zachodniorumuńskie zwane też górami Apuseni (nazwa częstsza w literaturze turystycznej), stanowią w miarę zwarty zespół kilku pomniejszych pasm górskich, zamykających Wyżynę Transylwańską od zachodu. Najwyższy szczyt to Curcubăta Mare w paśmie Bihar - brak tu typowych form wysokogóskich, za to mamy ciekawą budowę geologiczna i rozmaitość krajobrazu. Tereny te, są słabo rozwinięte gospodarczo, ale zachowało się tutaj wiele z tradycyjnej kultury ludowej.
Do Apuseni zaliczymy również góry Trascău.
Piatra Secuiului- 1129 m.n.p.m. w górach Trascău
Wiele razy będziemy wspinać się na kolejne szczyty naszych możliwości- Skała Szeklerska,
będziemy schodzić w doliny skalistym zboczem,
aby w końcu wyjść na prostą i odpocząć po trudach.... - Rimetea.
Ze względu na konfigurację terenu z wioski można obserwować nad Skałą Szeklerską
zjawisko 'dwukrotnego wschodu słońca'.
Rimetea to węgierska enklawa w Rumunii, zamieszkała przez wegierskojęzycznych Szeklerów,
niemal odcięta od świata
zewnętrznego . Do wsi prowadzi trudno przejezdna dla
samochodów osobowych droga.
W miejscowości zachował się dawny układ architektoniczny z zespołem niemal identycznych XVIII-wiecznych domów mieszkalnych, wzniesionych w stylu sasko-siedmiogrodzkim.
W miejscowości zachował się dawny układ architektoniczny z zespołem niemal identycznych XVIII-wiecznych domów mieszkalnych, wzniesionych w stylu sasko-siedmiogrodzkim.
Rimetea założona została w XIII wieku, kiedy to odkryto w okolicy złoża złota.
W latach 90 została przeprowadzona kompleksowa odnowa zabytków przez brytyjsko- rumuńską fundację -Transylvania Trast.
W roku 1999 prace w Rimetei zostały nagrodzone medalem Europa Nostra. Władze prowadzą starania o wpisanie miejscowości na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.
W leżącym, w niedalekiej odległości pasmie gór Meseş, należącym również do Apuseni, znajduje się miasto Şimleu Silvaniei, gdzie urodził się nasz król- Stefan Batory.
Kończę już swoją wędrówkę po życiu z chorobą i po Górach Zachodniorumuńskich.
Ślę wszystkim, odwiedzającym serdeczności, idę szukać nowej drogi ku zdrowotności.....
Ach, żeby tak zjeść słodziutką śliweczkę z tamtych górskich, opuszczonych sadów, albo miodzik z tamtejszej pasieki..., od razu wróciłoby zdrowie..... .
Definicja denudacji pochodzi z Wikipedii .
znowu przeniosłaś mnie w inny świat, swiat odczuć...
OdpowiedzUsuńwielkie dzięki
To piękny, znikający już świat, jeszcze kilka lat i przestanie istnieć. Świat ten zaprasza turystów, niewysokimi cenami...
UsuńTrzymaj się, kochana!
OdpowiedzUsuńI zdrowiej czym prędzej.
Jadę do Rumunii niezadługo:)
A Pieniny kocham miłością absolutną i wieczną... jak zresztą chyba wszystkie góry.
Równin nie cierpię!:)
Dzięki, coś nie wygląda to dobrze, temperatura poszybowała wysoko-źle- pozarażam domowników. Czy to grypa ? Szczepiłam się przeciwko.
UsuńRumunia to piękny i niedrogi kraj- ceny , jak w Polsce.
Sympatyczni ludzie, dobra,naturalną żywność, wino i niedaleko - zaledwie 400km od granicy.
Udanej podróży życzę.
Niziny też są piękne- piachy Mazowsza, Polesie, Podlasie itd.- żeby tylko zdrowie było....
Jakie piękne góry i miejsca do wędrowania.
OdpowiedzUsuńAle ja już chyba nie dałabym rady, a szkoda , bo góry bardzo lubię.
Stopniowo Krysiu ,drogą treningu i dałabyś radę, a koty jakie byłyby stęsknione...
Usuńi nie mam co narzekać, ze nie podróżuję.. wystarczy do Ciebie zajrzeć i od razu lepiej :)
OdpowiedzUsuńCodziennie podróżujesz do pracy, wstajesz świtem bladym i jedziesz. Czyż to nie podróż, którą można się zmęczyć ?
UsuńByłaś w niedzielę na spacerze, widziałaś sarny, były to przyjemne chwile, d;a zdrowia i to jest najważniejsze.
Drugim razem wybierzecie się, gdzieś dalej, w inne miejsce...
Ten zakątek świata jeszcze przede mną, a tak pięknie to opisałaś, Zofijanno, że chce się tam być już teraz. Zachęcające widoki, no i ten spokój, miejscowości bez przelewających się tłumów turystów... To niewątpliwie dodatkowo przemawia za zaplanowaniem wyjazdu w tamte strony. Muszę się zainteresować.
OdpowiedzUsuńA Ty zdrowiej szybko, bo szkoda czasu na chorowanie. Życzę słońca, to i chęci do działania przybędzie. Byle do wiosny!!!
Serdeczności ślę :))
Rzeczywiście jest to piękny zakątek świata za sprawą krasu i tak blisko Polski. Zatęskniło mi się za nim, do życia w zgodzie z naturą, za ciepłem. Pojechałabym tam jeszcze. Kusi mnie.
UsuńNa szczycie góry siedzi babcia, robi skarpety na drutach, pasie krowy- nigdzie się nie spieszy.
Na bazarkach wspaniałe słodkie owoce i warzywa eko, bez chemii, doskonałe sery w rodzaju serów feta,kompoty z brzoskwiń w szklanych słoikach, a nie w puszkach.Ceny porównywalne do naszych. Rumunia oferuje nam całkiem przystępne ceny.
Poza tym nazwy są takie niesamowite, trudne do zapamiętania...lui, lui.
Choróbsko się rozwija i póki co ma się dobrze, niestety..
I ja ślę pozdrowienia i życzenia 100 lat...
Zdrowia życzę, jak najszybciej i jak najwięcej! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, jest bardzo potrzebne, jak najszybciej. Właśnie testuję nowy, bardzo skuteczny środek na katar i stany zapalne zatok Sinus Rinse - http://www.nosizatoki.pl/opinie.html. Rewelacja, poleciła mi go moja kuzynka - ciało medyczne...
UsuńJa również życzę zdrowia, ślę serdeczności...
Dzień dobry Zofijanko! Późno przychodzę, ale czytam wszystko uwaznie i w fotografie sie wpatruję, w Twoje uczucia wsłuchuję...
OdpowiedzUsuńChoraś, biedulko, biednaś....Jak Ci dopomóc? Może kogos z rodziny do nas po jajka poślij? Albo po kwiat lipy?
Tyle pieknych słow napisałaś, tyle cudnych wspomnień w fotografiach i międzysłowiu zawarłaś...Cudnie w tej Rumunii - niedosięznie dla osób co to muszą tu tkwić i swój codzienny byt wykuwać. Ale i tutaj wcale nie brzydziej i nie dziwniej. I tutaj mnóstwo opuszczonych chat, zagród, starych, zarośniętych chaszczami cmentarzy, wspomnień z lat wojennych i powojennych. Dzisiaj nas sąsiad z pobliskiej wsi zaczepił i straszne rzeczy o przeszłosci tych miejsc opowiadał. Ziemia krwią i zdradą nasiakła...A nam sie wydaje taka sielska, czysta.A tymczasem pod spodem czaja się upiory...Ziemia wszystko zniesie...
Ale nic to - zdrowiej, moja droga. Wygrzewaj sie i czosnek ssij. A jeszcze w wolnej chwili zajrzyj sobie na bloga świetnej zielarki. Ten blog jest u mnie zalinkowany. Nazywa sie "Ogród na końcu świata" > właścicielka bloga - Utygan - naprawdę dużo wie i moze pomóc. Sobie samej pomogła, boreliozę ziołami u siebie zwalczając. Spróbuj, może to jest jakaś nowa ściezka!
Usciski gorące zasyłam i ciepłe mysli!
A o jajcach zielononózkowych to serio - ślij kogoś, póki mam!
Dzień dobry Olgo. Rumunia nie jest taka niedosiężna dla nas, koszty podobne do tych w Polsce, no chyba, że ma się zielononóżki, które trzeba karmić.
UsuńJedzie się tam dla Królestwa krasu, przy okazji ogląda kulturę ludową.
Zarówno w Polsce, jak i w Rumunii ludzie uciekają ze wsi do miast-za lepszą przyszłością. Co jest tak naprawdę dobre dla człowieka ?
Pogórze Dynowskie ma swój krwawy rozdział - najpierw Niemcy, potem Rosjanie, Ukraińcy, rodzimi szabrownicy, którzy rabowali i mordowali, powracających z wojny ludzi w kolejce wąskotorowej- Przeworsk Dynów. Potem znowu byli Ukraińcy. Ma wagę ta historia...
Niestety z większości ziół muszę zrezygnować ze względu na nadwrażliwość. Chodzi tu o czosnek, cebulę, zieloną pietruszkę, oregano, mietę. Zioła więc odłożę na za rok, kiedy ta wrażliwość zniknie. Bloga Zielarki chętnie poczytam. Dziękuję
Na szczęście na jajka brak wrażliwości. Jutro wysyłam męża na Pogórze Dynowskie - naprawdę!
Mam 30 jajek - starczy???
UsuńOj Olgo, Olgo- fajna z Ciebie kobietka. Mój mąż jeździ na trasie Łańcut- Jawornik Polski. Czy to daleko od Ciebie ?
UsuńMuszę opublikować post o Pogórzu Dynowskim- specjalnie dla Ciebie.
Jawornik Polski jest około 4,5 kilometry od nas, ale dojazd kiepski, bo polnymi, oblodzonymi teraz drogami (bylismy dzisiaj na spacerze w Jaworniku!). Ale jesli Twój mąz nie boi sie takich dróg, to pokona tę trasę w try miga. Może napisz do mnie na pocztę co i jak, to wyslę Ci wszystkie szczegóły?
Usuńmoja poczta: wanderers147@gmail.com
Napiszę,umówimy się jeszcze. Mąż mówi, że niestety 24 km od Jawornika skręca w bok. Trudno Olgo.
UsuńCo się odwlecze, nie uciecze ! Wiosna blisko.
Dbasz o swoje kurki, skoro masz tyle jajek.
Właśnie sprzedaliśmy 200 jajek w ostatni piatek!A te 30 to wynik wczorajszego i dzisiejszego niesienia. Ostatnio rzeczywiście lepiej mi sie niosą a to dlatego, że młode kurki nareszcie zaczęły sie nieść.A dbam o nie, jak tylko umiem, bo tylko naturalnymi rzeczami je karmię. Żadnych sztucznych pasz nie daję!
UsuńOd kilku dni jabłka wcinają, bo już za trawką biedaczki tęsknią. A dookołą tylko lód i snieg...
Wydobrzej Zofijanko, to sobie kiedyś razem po okolicach pochodzimy i mi o historii tych miejsc poopowiadasz, bo widzę, że dużo na ten temat wiesz!A ja, nie chwaląc się, jestem wdzięcznym słuchaczem:-))
Jaj u Ciebie dostatek- 200 !- to jest imponująca liczba.
UsuńZnałam pewną Panią, co brzozową miotłą, kurkom dostęp do trawki odśnieżała.
Ile tych kurek masz ? Sporo ?
Dzisiaj już nieco lepiej. Przynajmniej temperatura nie tak wysoka
Myślę, że pochodzimy od czasu do czasu
Nie da sie odśniezać zlodowaciałego śniegu!Skorupa taka jak na Antarktydzie sie zrobiła!Ale czuć juz wiosnę w powietrzu i widać zielonkawe pączki na drzewach. A więc pomalutku, cichuteńko zaczyna sie wielka odmiana!
UsuńWiosna jest cudna, ale pod koniec czerwca albo na poczatku lipca mozna tu zobaczyc i poczuć czary lipowe...Nie da sie opowiedzieć tego. Trzeba tu po prostu być i trwać w tych zapachach i szemrzących głosach tysięcy, znarkotyzowanych zapachem lipowych kwiatów owadów...Może staniesz kiedyś ze mną pod moja wielką lipą i zasłuchasz się, oczy przymkniesz a zmysłami chłonąć będziesz ten ozdrowieńczy czar...?
Uwielbiam lipy, uwielbiam ich zapach, zawsze marzyłam, że będzie rosła obok mojego domu. Mieszkałam przy ulicach, gdzie rosły i kwitły. Najpierw wycięli na jednej ulicy, potem na drugiej, zostało tylko kilka kikutów okaleczonych drzew. Szkoda mówić..
UsuńMyśmy w zeszłym roku też zmuszni byli podciąć sporo gałezi. Ale groziło im złamanie. Wiele z nich było spróchniałych. I teraz też widzimy, ze po ostatnich zlodowaceniach i cięzarach śniegu, jakie musiała dźwigać nasza lipa wiele jej ramion złamało się, wiele gałazek opadło...Miejmy nadzieję, ze to jej nie zaszkodzi i będzie rosła nastepne sto pięćdziesiat lat! Tylko nam juz nie dane bedzie tego zobaczyć... Chyba, ze w przyszłym wcieleniu drzewami będziemy i wtedy na naszych oczach zmieniać sie będą pokolenia a my bedziemy trwać i trwać, aż nas jakaś burza nie pokona albo drwal...
UsuńMiejmy nadzieję,że nic jej nie będzie i dalej będzie trwała.
UsuńWichury i burze są groźne, ale najgroźniejsza jest ludzka zachłanność, a nóż komuś spodoba się na coś.
Was nic nie pokona Olgo,twardzi ludzie jesteście.
Żdrowia Wam życzę i dużo ciepła.
Czy tacy twardzi, to nie wiem.Czasami jestemy pełni zwątpień, a czasami po dziecinnemu naiwni i pełni wiary w swoje siły...Ot, jak każdy.
UsuńZofijanko - trzymamy oboje kciuki, byś sie już wkrótce lepiej poczuła, byś miała siłę i ochotę na odkrywanie i przemierzanie wielu polnych dróg oraz tajemniczych, szepczących o historii miejsc ścieżek.
Uściski serdeczne!:-))
Dziekuję Olgo, dziekuję.
UsuńSerdeczności
Hmm, a teraz w tych miejscach snieg! Musi byc tam bajecznie!
OdpowiedzUsuńDobra kondycja to wazna sprawa...
Zdrowka zycze i ciaglego zapalu do wedrowek!
Serdecznosci
Judith
A teraz w tych miejscach śnieg. Jest tam bajecznie, choć życie musi być tam ciężkie. Żyją jednak ludzie- odporni , przyzwyczajeni, że muszą sobie sami radzić, odcięci od świata.
UsuńUprawiają warzywa w małych ogródkach- widać suszące się wianki cebuli, mają swoje mleko od kóz i krów, pyszne owoce z sadu - śliwki nie były robaczywe. Żyją i byli szczęśliwi, skoro zostali ze swoimi zwierzętami, mając do towarzystwa pieska.
I ja życzę zdrowia, bo bez niego nie będzie sił do życia i wedrówek.
Z każdym rokiem sił mam coraz mniej. Póki mogę wyruszam na wędrówkę, bo zapał jest.
Serdeczne pozdrowienia ślę.
Piękne, szczególnie chaty mnie urzekły...
OdpowiedzUsuńTyle piękna- prawda - trzeba brać je garściami, póki jeszcze są siły i zdrowie nie najgorsze. Piękna nie trzeba szukać daleko..
UsuńDomki, chatki położone w pięknym miejscu- do życia, a przy tym bardzo ładne- przytulone do zboczy gór.
O jejku, jejku! o matulu! nie zdzierżę! aż mi żyły skręca na ten post; moja ukochana Rumunia, na Padisu zaczęło lać żywym deszczem, a chcieliśmy jeszcze na Groapa ... uciekliśmy na południe, aż do Buzau, na błotne wulkany ... ale mówią, że co się odwlecze, to nie uciecze; tyle jeszcze niezobaczonego czeka na nas, i już rychtuję majowy marszrut, i cieszę się jak głupia; tak niedawno odkryłam Rumunię, miałam obawy, przez pryzmat Romów ... ale to tylko uprzedzenia, ludzie tam są wspaniali, serdeczni, krajobrazy jakich mało; zdrowiej, Zofijanno, Ty sama wiesz, co dla Ciebie dobre; pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńRozumiem Mario Twoją ekscytację - tak to jest z tą Rumunią. Mało znana, warta odkrycia i zobaczenia. Jedyną wadą jest brak map fizycznych tego kraju- nabycie jej jest bardzo kosztowne, ale nie niemożliwe. Baza turystyczna - coś się znajdzie i to w nie najgorszym standarcie.
UsuńTo prawda,że ludzie tam są bardzo sympatyczni, życzliwi, i że my Polacy niewiele wiemy o tym kraju, a warto. Jak sama przyznałaś żyły skręca, mnie też tam wyrywa, ale nie można być jednocześnie w różnych miejscach naraz.
Oj dużo jest jeszcze do zobaczenia. Uprzedzenie na bok- to tylko są uprzedzenia- rzeczywistość jest zupełnie inna.
Na razie muszę się kurować.... i hajda w Polskę.
Zdrowia Mario życzę i serdeczności ślę.