W życiu chodzi o coś więcej , niż zwiększanie jego tempa
Gandhi
Brakuje mi czasu dla bloga, a i trochę szkoda przesiadywać przy komputerze, kiedy po bałkańskiej fascynacji w strugach ulewnego deszczu, ojczyzna miła przywitała mnie:ciepłem, gorącym słońcem i bezchmurnym niebem.
Moje zauroczenie Bałkanami trwa.
Fascynuje przyroda, a przede wszystkim różnorodność kulturowa, religijna i etniczna.
W mało znanych miasteczkach z ciekawostkami przyrodniczo-geologicznymi czas płynął wolno. Tylko pogoda nie dopisała - wody opadowe zalały miejscowość, w której nocowaliśmy......
Padało, a właściwie lało w Chorwacji, Bośni, Czarnogórze, Albanii i na Węgrzech....


Czego on pilnuje ?
Opuszczone całe wioski, porzucone nowo wybudowane, piękne domy w rozległej Livnieńskiej Dolinie przy granicy z Chorwacją, jak i zniszczone, pozbawione dachów domy w Chorwacji, przy granicy z BIH przerażały i napawały grozą..Właściciele zmienili miejsce zamieszkania.... , niektórzy może nawet ..zginęli.....
Przygnębiająca... pustka....., przypomina polską tragedię, sprzed wielu lat....
W październiku 1951 roku dokonano korekty granic:
ZSRR odstąpił Polsce fragment ówczesnego obwodu drohobyckiego; obecnie jest to miasto Ustrzyki Dolne oraz wsie: Czarna, Lutowiska, Krościenko, Bandrów Narodowy, Bystre, Liskowate, wraz z okolicznymi terenami.
Na tym obszarze znalazła się również Równia.
Cerkiew Opieki Matki Bożej w Równi. ( klik ) Obecnie kościół.
Dzikie to tereny, pełne zwierzyny łownej, czasem można spotkać nawet niedźwiedzia.
Rozległe polja, niczym w Bośni.
Opuszczone miejsca kultu..
Bystre
Ratujmy cerkiew w Bystrem (klik).
Podobnie, jak tam hoduje się owce.
Prawdopodobnie powodem wymiany były złoża węgla kamiennego na Sokalszczyźnie i połączenie kolejowe Rawa Ruska-Sokal, za co Polsce przekazano tereny o ubogich glebach i z wyeksploatowanymi złożami ropy.W latach 1945-1951 Smolnik znajdował się na obszarze ZSRR.
Smolnik w powiecie bieszczadzkim, w gminie Lutowiska jest jednym z najstarszych ośrodków górnictwa naftowego na świecie. Kopalnie ropy naftowej istniały tu przed 1884.
Po II wojnie światowej wieś zniszczono, a mieszkańców wysiedlono.
Cerkiew św. Michała Archanioła w Smolniku – dawna greckokatolicka cerkiew w Smolniku.
Od 1974 kościół rzymskokatolicki ( klik )
Wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO w 2013 roku.
Ze strony polskiej jednym z argumentów był prawdopodobnie zamiar dokończenia, rozpoczętej przed II wojną światową budowy obiektów zespołu elektrowni Myczkowce-Solina na rzece San, rozdzielonych powojenną granicą polsko-radziecką, co uniemożliwiało po wojnie kontynuację tego przedsięwzięcia przez Polskę.
Polska odstąpiła ZSRR fragment województwa lubelskiego z miejscowościami Bełz,Uhnów, Krystynopol, Waręż, Chorobrów oraz lewobrzeżną część Sokala – Żwirkę wraz z linią kolejową Rawa Ruska – Krystynopol. Obecnie miasta te znajdują się na terenie rejonu sokalskiego w obwodzie lwowskim.
Ponieważ polecane przeze mnie strony często tracą aktualność lub znikają, pozwolę sobie zacytować - Polskę Niezwykłą.pl:
"...Zgodnie z linią ustaloną sowiecko-polskiej komisji delimitacyjnej z 1951 r., w odległości kilku kilometrów od Ustrzyk Dolnych przebiega dzisiejsza granica Polski. Do 1951 r. było jednak inaczej - obszar pomiędzy wsią Liskowate a Dwernikiem należał do ZSRR.
Z inicjatywy ZSRR 15 lutego 1951 r. zawarto umowę, na podstawie której dokonano wymiany terytoriów przygranicznych. W zamian za położone w Bieszczadach okolice Ustrzyk Dolnych strona polska odstąpiła Ukraińskiej SRR obszar tzw. kolana Bugu. Wydawało się wówczas niepojęte, że Moskwa w zamian za bieszczadzkie lasy i szyby naftowe z kończącymi się zasobami wspaniałomyślnie zrezygnowała z ekwiwalentu pieniężnego za poniesione przy wymianie straty! Zadowolono się kilkoma miastami, pokaźnym obszarem czarnoziemów i odkrytymi jeszcze przed II wojną światową przez profesora Uniwersytetu Lwowskiego, Jana Samsonowicza, obfitymi złożami węgla kamiennego. Ukraińska SRR odzyskała ponadto odcinki linii kolejowych pozwalające na nieskrępowany ruch pociągów na trasach Rawa Ruska - Sokal i Włodzimierz Wołyński - Sokal - Żółkiew. W krótkim czasie okazało się, że głównym powodem tej "wymiany" był węgiel kamienny. W Krystynopolu przemianowanym na Czerwonohrad szybko wybudowano kopalnię, w której wydobywa się kilkanaście milionów ton węgla rocznie (z tej samej formacji geologicznej co węgiel pozyskiwany w Bogdance w Zagłębiu Lubelskim).
Zgodnie z umową z 15 lutego 1951 r. wymianie nie podlegał majątek nieruchomy.
Po obu stronach granicy została wysiedlona ludność z własnym dobytkiem.
Dla wielu Polaków był to osobisty dramat, gdyż mnóstwo rodzin zdołało już, w pięć lat po wojnie, zagospodarować się na nowo. Musieli zostawić wyremontowane domy, by przenieść się w dzikie i zacofane bieszczadzkie strony. W Krystynopolu, Bełzie, Uhnowie oraz innych miejscowościach w maju 1951 r. ogłaszano, że wszyscy mieszkańcy najpóźniej do listopada muszą opuścić swoje zagrody. Świadkowie tamtych dni pamiętają, przyjeżdżające na główne place ciężarówki, z których przez megafony informowano o planowanym przesiedleniu, a następnie wśród zebranych rozdawano butelki wódki - środek uśmierzający wszelkie niepokoje..."
Oto fragment oryginalnego tekstu umowy o zamianie granic:
zamiany, Związkowi Socjalistycznych Republik Radzieckich odcinek
terytorium państwowego w województwie lubelskim o ogólnej
powierzchni 480 kilometrów kwadratowych,
Początkowym punktem linii granicy państwowej na odcinku terytorium
odstępowanego przez Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich
Rzeczypospolitej Polskiej w drodze zamiany jest punkt, położony na
polsko-radzieckiej granicy państwowej na rzece San w przybliżeniu
3,9 km (w linii prostej) na północny-wschód od ujścia rzeki Wołosaty
do rzeki San i w przybliżeniu 0,5 km na południe od kościoła w
miejscowości Żurawin. Od tego miejsca linia granicy przechodzi z
początku na północ, a potem w kierunku północno-zachodnim,
zostawiając po stronie ZSRR miejscowości Żurawin, Chaszczów,
Grąziowa, Nanowa i Łopusznica, a po stronie Polski - Lutowiska,
Michniowiec, Bystre, Bandrów-Kolonia, Krościenko i Liskowate i łączy
się z polsko-radziecką granicą państwową w punkcie, położonym w
przybliżeniu 3,8 km na wschód od kościoła miejscowości Jureczkowa i
6,7 km na północny-zachód od kościoła miejscowości Łopusznica."...
Grąziowa to właśnie ta wioska o której już kiedyś pisałam.
Z Michniowca,
ze wzgórza przed kościołem dostrzegamy górę
- to Magura Łomniańska, najwyższy szczyt Gór Sanocko- Turczańskich.
U jej podnóża leży właśnie Grąziowa ( klik )
U jej podnóża leży właśnie Grąziowa ( klik )
Przez Magurę ( 1022 m.n.p.m.) biegnie granica z Ukrainą. Można dojść na nią od wsi Michniowiec - 2- 3 km, teoretycznie przekraczając granicę państwową. Od strony ukraińskiej jest to długa podróż na koniec świata. Dojazd do Grąziowej obecnie Hrozewo jest trudny, ze względu na bardzo zły stan dróg.
Na szczycie znajduje się pomnik, poświęcony poległym w 1944 roku żołnierzom radzieckim.Stąd wojska radzieckie atakowały, broniących się w dolinie Niemców i Węgrów.
Na szczęście do kolejnej korekty granic w 1952 roku nie doszło- zmarł Stalin. Tym razem Polska miała utracić na rzecz ZSRR miasto Hrubieszów.
Pozostawiam Was w atmosferze jesiennej, wrześniowej melancholii - kiedy lato ustępuje jesieni. Dzisiaj chłodno i deszczowo...
Na zakończenie piosenka ( klik ) Magdy Umer do słów Agnieszki Osieckiej - Miasteczko Bełz
Pozdrawiam wszystkich odwiedzających serdecznie, a szczególnie mieszkańców Hrubieszowa...
Do Bałkańskiej wyprawy jeszcze powrócę.
A ja znam jeszcze jedną Grąziową, całkiem niedaleko nas, w granicach "państwa arłamowskiego";
OdpowiedzUsuńi jeszcze WUKA, Wiesława Kwinto-Koczan, poetka, do której słów bardowie śpiewają piosenki; urodziła się w Krystynopolu, potem rodzina przesiedlona w Bieszczady, właśnie w wyniku działań, które opisałaś, taka namacalna historia; serdeczności ślę.
Ja tej Grąziowej nie znam, choć wiem o jej istnieniu. Do 'arłamowskiej ' Grąziowej łatwiej dotrzeć z Michniowca, niż do przedwojennej - to cała wyprawa, chociaż w linii prostej jest zaledwie kilka kilometrów.
UsuńWUKA tworzy dla Bieszczadników, a Ty jesteś nie dość, że Bieszczadnik to jeszcze wielki miłośnik tego typu muzyki.
Dzięki takim namacalnym historiom żyje w nas pamięć o różnych wydarzeniach, jest trwała.
Historia przekazywana przez naocznych świadków ma swoją wagę...
Ano właśnie ja też pomyślałem o tej Grąziowej na Pogórzu Przemyskim, która ma nawet swojego dedykowanego bloga http://graziowa.bloog.pl/
OdpowiedzUsuńa zdarzyło mi się odwiedzać tego bloga, przy okazji szukania informacji o Grąziowej.
UsuńOpisywana przeze mnie leży po przeciwnej stronie Magury Łomniańskiej.
Po stronie ukraińskiej są piękniejsze łąki, pełne przeróżnych kwiatów...
czytam a w pamięci jak za naciśnięciem klawiszy pojawiają się nazwy- Muczne, Zatwarnica, Suchy Potok, Tarnawa..
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
Muczne, Muczne ma nowego młodego żuberka w zagrodzie dla żubrów. Oglądałam go latem.
UsuńCzęsto bywasz w Bieszczadach Klarko ?
Dziękuje za pozdrowienia i ja serdeczności zasyłam.
Znowu przypomnialas czesc mojej rodzinnej historii, Krystynopol, Sokal...w Krystynopolu mieszkali moi dziadkowie, mama...ostatnia z stamtad wyjechala ciociababcia Marysia, mama odwiedzila swoich znajomych razem z nami i z babcia pod w polowie lat piecdziesiatych w Czarnej kolo Ustrzyk. Ciocia Marysia najbardziej przezyla to przesiedlenie, miala domek w Wolce pod Krystynopolem, w zasadzie do konca zycia (1981) gniezdzil sie w niej wielki zal. Historia....
OdpowiedzUsuńMożna powiedzieć- jaki ten świat mały...
UsuńTrudno nie mieć żalu do losu, do...... wielkiej polityki ? Jak widać można pozbawić człowieka niemal wszystkiego - dorobku życia w bezwzględny sposób, w sposób, którego nie można nazwać cywilizowanym, a już z pewnością sprawiedliwym...... To była drwina z ludzi, którym nie pozostawiono wyboru !
Krystynopol - jak to pięknie brzmi- część odległego świata, dla wielu z nas bardzo odległego, większość o nim nawet nie słyszała.
Zagnieżdżony żal pozostaje do końca życia, truje i zabija radość....., wiem coś o tym...
Obyśmy zdrowi byli Grażynko !
Zofijanno - jak miło, że znowu jesteś!
OdpowiedzUsuńAle sobie myślałam, że pewnie nas tu znowu czymś ciekawym zaskoczysz. I nie myliłam się.
:)
Witaj Dosiu.
UsuńTo prawda- długo mnie nie było...
Wrzesień to miesiąc dla Polski szczególny - stąd ten post.
Buziaki
Bardzo klimatyczne miejsca. Chciałabym kiedyś pozwiedzać tamte rejony, myślę, że również dzięki Twoim fantastycznym opowieściom. Nakręcasz mnie coraz bardziej :))) Czekam na dalszy ciąg.
OdpowiedzUsuńNo tak Polly, Ty jesteś osobą tryskająca energią i bardzo mobilną- cóż to dla Ciebie taki wypad w okolice Ustrzyk Dolnych !
UsuńMoże jeszcze będzie piękna pogoda i zrobisz mnóstwo pięknych zdjęć..
To ja teraz czekam na ciąg dalszy !
Mnie także zafascynowały drewniane cerkwie. Zwiedziłam ich już ponad trzydzieści. Pozdrawiam serdecznie z Krynicy Zdroju :)))
OdpowiedzUsuńZnowu jesteś w podróży. Cóż południe Polski 'obfituje' w cerkiewki.
UsuńZwykle niewiele pozostało po dawnych mieszkańcach, z dawnych wiosek- jedynie kościoły i cerkiewki. Tutaj przynajmniej nikt ich nie sprzedaje na deski, jak to czynią na Ukrainie, gdzie kościoły rozbiera się na cegły......
Udanego pobytu w Krynicy.
kolejna niezwykła podróż:))
OdpowiedzUsuńi to nie jedna Rybeńko, a wiele...., różnych wycieczek po tamtym regionie.
UsuńŚciskam płetewkę.
Miło, że wróciłaś :)
OdpowiedzUsuńjak zawsze ciekawie i pięknie!
Miło, że jesteś Olu. Dziękuję, że komentarz.
UsuńOch, Ty niezwykła Podrózniczko, Eksploratorko, Poszukiwaczko ciekawych a często zapomnianych historii i pamiatek! O ważnych i ciekawych rzeczach piszesz. Jak zawsze zresztą. No i nareszcie masz czas na takie spedzanie czasu, jakie jest najbliższe Twemu sercu i zainteresowaniom. Mogłaby ta sprzyjająca takim pasjom jesień trwać i trwać. Jak i dobre samopoczucie oraz niekończąca sie chęc odkrywania ścieżek i mysli zawartych w szeptach świata. Juz mało kto je słyszy, mało kto chce słuchać. A Ty umiesz i chcesz Zofijanko. No i zdjecia na dodatek robisz świetne.
OdpowiedzUsuńJuz tu byłam wczesniej i czytałam Twego posta po czym odeszłam cicho w oszołomieniu i wzruszeniu. I to trwa...
Pozdrawiam Cię ciepło mądra, wrazliwa dziewczyno!***
Mogłaby ta jesień trwać i trwać i ocieplać nam dni promieniami słońca. Oby trwała jak najdłużej zanim przyjdzie słota.
UsuńCzy ważne sprawy poruszam ?
Wydaje się, że mało istotne. Są już historią odległą w czasie- niepoznaną, a już zapomnianą. Zaczynam mieć wątpliwości czy poruszać takie tematy ?
Dzisiaj nastawieni jesteśmy na - JA.
Ściskam mocno i pozdrawiam gorąco.
Do podobnych zmian granic dochodziło na Dolnym Śląsku.Czesi nie odpuszczali i ostro upominali się o Kotlinę Kłodzka.Wjechali pociągiem pancernym do Międzylesia,doszło do strzelaniny na Śnieżce.Dopiero w 1958 roku sowieci doprowadzili do"ugody".
OdpowiedzUsuńKotlina Kłodzka nigdy nie należała do Polski.Czesi,a raczej Austro-Węgry utraciły te tereny podczas wojny siedmioletniej,Kotlina Kł.została zajęta przez wojska pruskie.W górach są jeszcze ślady umocnień po stoczonych bitwach i potyczkach.
W 1945 roku Czesi postanowili w okrutny sposób rozliczyć Niemców za wszystkie ich bestialstwa.Niemcy zostali potraktowani tak,jak wcześniej traktowali Żydów.W 1948 roku wyszła ustawa,że wszystkie te zbrodnie były odwetem i były legalne.Liczba ofiar sięgnęła co najmniej 25 tys.Nieznany jest los 200 tys.osób,w większości cywili.
"www.ahistoria.pl/index.php/2010/05/jak-czesi-zmieniali-granice-polski"
"www.youtube.com/watch?v=dQWv9KpDWEg"
Pozdrawiam.
Słyszałam o tych zmianach granicznych, chętnie poczytam co zaproponowałeś.
OdpowiedzUsuńObecnie coraz więcej się mówi i pisze o wielu historycznych wydarzeniach, jak gdyby historię pisano na nowo. Dochodzą zapomniane i zatajone aspekty. Życie biegnie dalej.
O bestialstwie Czechów w stosunku do Niemców nie słyszałam- wydają się być proniemieccy.
Dziękuję Ci.
Nie doszłam jeszcze do siebie po śmierci przyjaciela...
Serdecznie Cię pozdrawiam